Make Me BIO to nie marka, to sposób korzystania z dobrodziejstw Natury. Czym wyróżnia się na tle innych marek? Poniżej odpowiadam na pytanie na podstawie produktu, który zaskoczył dowolnością w łączeniu go z innymi składnikami.
Skład/ INCI: Avena Sativa Flour* (owies - posiada właściwości nawilżające, antywirusowe, ochronne, zwłaszcza przed poparzeniami słonecznymi, pomaga w walce z niedoskonałościami skórnymi), Prunus Amygdalus Dulcis Meal* (migdały - łagodzą podrażnienia, przeciwdziałają przedwczesnemu starzeniu się skóry, redukują niedoskonałości skóry), Helianthus Annuus Meal* (nasiona słonecznika - właściwości przeciwzapalne, normalizujące), Kaolin* (biała glinka - najdelikatniejsza z dostępnych na rynku glinek, polecana dla cery wrażliwej, delikatnej.. Posiada właściwości oczyszczające, i wygładzające. Poprawia koloryt skóry.), Cinnamomum Cassia Bark* (cynamon - działanie ujędrniające, ściągające. Jednak należy uważać z dodawaniem go do kosmetyków na twarz w nadmiernej ilości, ze względu na jego właściwości rozgrzewające. Zastosowany w dużej ilości może podrażnić skórę).
*składniki pochodzące z ekologicznych upraw.
Pojemność: 60 ml
Trwałość: 6 miesięcy (od otwarcia opakowania)
Cena: 32 zł (oferta >KLIK<)
Moja opinia:
W tym produkcie jedni zobaczą więcej pracy podczas jego sporządzania, inni (w tym ja) - otwartą przez Producenta furtkę do komponowania własnego mazidła. Jeśli nie lubicie "marnować czasu" na samodzielne rozrabianie kosmetyku w wodzie/ mleku/ oleju/ hydrolacie, to nie jest to kosmetyk dla Was. Jeśli natomiast lubicie eksperymentować - to jest to strzał w DZIESIĄTKĘ!
Po pierwsze - skład:
Zachwyca swoją prostotą! Nie ma w nim nic, co mogłoby przeszkadzać - o ile nie jesteście uczuleni na którykolwiek składnik zawarty w kosmetyku.
Po drugie - opakowanie:
Słoiczek z porządnego brązowego szkła - to gwarancja tego, iż kosmetyk aż do ostatniego ziarenka nie zmieni swoich właściwości. Ponad to opakowanie, po uprzednim wydezynfekowaniu, może stać się nowym domem dla kolejnego "ukręconego" kosmetyku.
Po trzecie - dowolność sporządzania receptury:
Producent proponuje nam sposób przyrządzenia receptury. Ale w przypadku tego produktu śmiało możemy postawić na własną kreatywność.
Lubię łączyć sypki proszek, który wypełnia wnętrze słoiczka, z olejem z pestek malin .Wtedy tworzy się przyjemna papka, którą nakładam na twarz i masuję okrężnymi ruchami. Następnie spłukuję. W efekcie mogę cieszyć się miękką i odżywioną skórą, która w naturalny sposób nabiera zdrowego kolorytu.
Wydajność:
Pomyślałby ktoś, że 60 ml to nie jest dużo jak na produkt, którego (ze względu na jego delikatność) można używać częściej niż 2 razy w tygodniu. I to niestety jest prawda. Jako kosmetyk, którego częstotliwość używania nie przekracza 2 razy w tygodniu, sprawdza się bardzo dobrze. Wtedy istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że wystarczy go nawet na 1,5 miesiąca. Przy częstszym stosowaniu czas ten skraca się - nawet do 2-3 tygodni. Ja jednak pozostanę przy stosowaniu peelingu 2 razy w tygodniu. Ze względu na jego pyszny zapach (cynamonowo - migdałowa woń) oraz jego działanie, nie chcę rozstawać się z nim zbyt szybko.
Podsumowując:
Zarówno działanie jak i prosty, naturalny skład, przemawiają za tym by zainteresować się tym kosmetykiem. Wystarczy spróbować jednego produktu Make Me BIO, by mieć ochotę na więcej. A jest w czym wybierać:
Miałam, miło go wspominam :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry kosmetyk. Ciekawią mnie pozostałe ich kosmetyki. Czy są równie dobre?
Usuńciekawe ciekawe :)
OdpowiedzUsuń:-)))
UsuńJeszcze nie miałam okazji go testować, ale znalazłam go na https://www.showroom.pl , więc może przy okazji jakiegoś rabatu się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPolecam gorąco :-)
Usuń