Strony

11 maja 2016

Origins - GinZing Energy - boosting Moisturizer. Lekki krem energizujący na dzień i na noc



Origins - marka znana mi dotychczas jedynie z prasy "kolorowej", zawitała w moje skromne progi dzięki uprzejmości mojego Ukochanego, który przywiózł mi ze swoich wojaży ten oto krem. Czy marka porywa serce? Zapraszam do lektury.
Od Producenta:                                                                                                                         



Nawilżający krem dodający energii

Lekki, beztłuszczowy krem nawilżający, intensywnie rozświetla skórę i głęboko nawilża.
Zawiera legendarne boostery, składniki dodające skórze energii: żeń-szeń panax i ziarna kawy, aby zwiększyć poziom nawilżenia.

Natychmiast odświeża, energizuje i rewitalizuje.

Znacząco poprawia wygląd cery.
Skóra staje się miękka, gładsza i wygląda zdrowiej.


Skład/INCI: Water/Aqua/Eau, Methyl Trimethicone, Butylene Glycol, Glycerin, Jojoba Esters, Panthenol, Dicaprylyl Carbonate, Citrus Limon (Lemon) Peel Oil*, Citrus Grandis (Grapefruit) Peel Oil*, Mentha Virdis (Spearmint) Leaf Oil*, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil*, Limonene, Linalool, Citral, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Simondsia Chinensis (Jojoba) Butter, Castanea Sativa (Chestnut) Seed Extract, Rubus Idaeus (Raspberry) Leaf Wax, Dimethicone, Coleus Barbatus Extract, Hordeum Vulgare (Barley) Extract, Trehalose, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Extract, Panax Ginseng (Ginseng) Root Extract, Ammonium Acryloyldimethyltaurate/vp Copolymer, Salicylic Acid, Foeniculum Vulgate (Fennel) Seed Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Tocopheryl Acetate, Phospholipids, Sodium Pca, Arginine, Caffeine, Cholesterol, Linoleic Acid, Biotin, Folic Acid, Tetrahexyldecyl Ascorbate, Polysilicone-11, Carbomer, Pantethine, Squalane, Sodium Hyaluronate, Hexylene Glycol, Lecithin, Calcium Carbonate, Caprylyl Glycol, Ethylhexylglycerin, Tromethamine, Phenoxyethanol <iln41539>
*essential oil


Składniki kosmetyku zostały dobrane tak, aby w mgnieniu oka poprawiać wygląd skóry. Zachęcam do szczegółowego zapoznania się ze składem kremu.

Pojemność: 50 ml
Wartość produktu: 99 zł ( oferta >KLIK<)
                                                                                                                                                          
Moja opinia: "Amerykański krem = amerykański sen" . Czy wiedzieliście, że marka Origins należy do koncernu Estee Lauder? EL bardzo sobie cenię. Swego czasu używałam ich kosmetyków i nie miałam im nic do zarzucenia. Tym bardziej byłam ciekawa czym zaskoczy mnie Origins. 

Krem zamknięty jest w plastikowym, solidnym pojemniczku z białym wieczkiem. Dodatkowo pojemniczek chroni kartonik. A na nim wypisane jest wszystko to, co nas interesuje, bez potrzeby zaglądania na stronę Producenta. No chyba, że chcecie od razu dokonać zakupu on-line, wtedy taka wizyta jest jak najbardziej wskazana. :-)



Konsystencja kosmetyku zachwyca swoją lekkością i łatwością wchłaniania się. Kosmetyk zaraz po tym jak zostanie nałożony na skórę, wchłania się w mgnieniu oka. Dlatego też stanowi idealną bazę pod makijaż. Ja niestety za dnia używam kremów z wysokim filtrem, wciąż uporczywie walcząc z przebarwieniami, więc kremik ten staje się czasem moim jedynie wieczornym towarzyszem. 


A ten zapach! Cytrusowy - jest wynikiem mieszania odpowiednich olejów aromaterapeutycznych. To właśnie one powodują, że nie mam ochoty zamykać kremu. Zapach ten pozostaje chwilę na skórze, zaraz potem ulatnia się w eter. 


Krem ten mogą stosować posiadaczki każdego rodzaju cery. Na mojej "mieszanej" dobrze się sprawdza - nawilżając suche strefy skóry, jednocześnie nie przedobrzając sprawy w częściach twarzy, które nawilżenia nie potrzebują. 

"Jak ja to robię": Wieczorem, po porządnym demakijażu, odpowiednią ilość kremu wydobywam z pojemniczka, a następnie rozprowadzam na całej twarzy. Krem wchłania się momentalnie. I spokojnie mogę położyć się spać, bez stresu, że wysmaruję kremem poduchę. 
Zaraz po zastosowaniu kremu skóra staje się miękka, aksamitna i rozpromieniona. To zasługa odpowiednio dobranych składników. Analizując skład kosmetyku, możecie natrafić na składniki, które mogą działać komedogennie, czyli zapychać pory skóry, powodując zaskórniki, bądź powodować reakcje uczuleniowe. Ale wszystko zależy od reakcji Waszej skóry na kosmetyk. Moja cera zazwyczaj alergicznie reaguje na składniki, które jej nie pasują. Póki co jest cisza, nie pojawiło się nic.

Podsumowując: Origins - GinZing Energy- boosting Moisturizer to dobry kosmetyk, który pomoże dobrze nawilżyć i odżywić szarą i zmęczoną skórę. Więc jeśli skład kremu Wam odpowiada zachęcam do przyjrzenia się temu kosmetykowi bliżej.

17 komentarzy:

  1. Fajnie wygląda :) Pierwszy raz się z tym spotykamy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już od dłuższego czasu chylę się ku marce ,nie mogę zdecydować się na konkretny produkt :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię, oferta Origins jest bogata i można wybrać coś dla siebie.

      Usuń
  3. Wcześniej nie znałam tego kremu, ale będę mieć go na uwadze uzupełniając zapasy kosmetyków do pielęgnacji twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. pięknie wygląda i już czuje ten zapach ...mmmm ale za taką cene mogli zrobić w szklanym pojemniku:) buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-) Ja jednak wolę platikowe "love". Z moją zdolnością do przypadkowego upuszczania kosmetyków, pewnie już bym ścierała krem z podłogi :-)

      Usuń
  5. Kojarzę firmę, ale jeszcze żadnego kosmetyku nie miałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pewnie, gdyby nie mój Mąż, również znałabym go jedynie "z widzenia" :-)

      Usuń
    2. Ja pewnie, gdyby nie mój Mąż, również znałabym go jedynie "z widzenia" :-)

      Usuń
  6. czytałam bardzo skrajne recenzje na jego temat. Jedni uważają, że jest przeciętny i za wiele nie robi, a inni wprost się nim zachwycają. Mimo to ta marka bardzo mnie ciekawi :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dlatego najlepiej jest na sobie sprawdzić kosmetyk :-)

      Usuń
  7. Bardzo podoba mi się opakowanie, skład już niekoniecznie. Pewnie się nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń