O Morzu Martwym i jego dobroczynnym wpływie na naszą skórę pisał już nie jeden znawca kosmetyków naturalnych, i nie tylko. Wielu Producentów wykorzystuje ten wyjątkowy dar Natury do tworzenia przefantastycznych mazideł czy też płynów. Dzięki temu, praktycznie bez wychodzenia z domu możemy otulać się dobrodziejstwami pochodzącymi z tego niezwykłego morza.
Dziś chciałabym przedstawić Wam mydło w płynie, które stało się moim ulubieńcem.
White Flower`s - Naturalne Mydło Solankowe z Morza Martwego
Słów kilka od Producenta:
Skład/INCI: Aqua, Potassium Cocoate, Glycerin, Maris Aqua, Hydroxypropyl Methylcellulose, Parfum, Eugenol, Limonene, Linalool, Lilial, Hexylcinnamaldehyde, Coumarin, Mica, Cl77891, Tin Oxide.
Pojemność: 300 ml
Cena: 13,99 zł (dostępne w Rossmannie)
Moja opinia:
Mydełko, wraz z innymi produktami Producenta, wygrałam w konkursie organizowanym przez White Flower`s. Do tej pory tylko jeden kosmetyk tejże firmy nie był mi obcy. Miałam już okazję go testować. Ale, ale... jeden przetestowany produkt to za mało by wyrobić sobie opinię o kosmetykach oferowanych przez Producenta. Tak więc naturalną rzeczą (w obliczu nadarzającej się sposobności) jest sprawdzenie pozostałych produktów jakie znajdują się w "rodzinie" White Flower`s. Na pierwszy rzut poszło mydełko w płynie. Cudaczek jakich mało. Porównałabym je do mniamuśnego pupilka, maskotki. Zakochać się w nim to za mało, rozkoszować się nim i tkwić w tej bajce po wsze czasy, to jest to!... ale do rzeczy.
Kosmetyk zamknięty jest w plastikowej butelce, z moim ulubionym sposobem aplikacji w tego typu produktach: POMPKĄ. Czy jest wygodniejszy sposób aplikacji??? Nie, nie i jeszcze raz nie!
Cena: 13,99 zł (dostępne w Rossmannie)
Moja opinia:
Mydełko, wraz z innymi produktami Producenta, wygrałam w konkursie organizowanym przez White Flower`s. Do tej pory tylko jeden kosmetyk tejże firmy nie był mi obcy. Miałam już okazję go testować. Ale, ale... jeden przetestowany produkt to za mało by wyrobić sobie opinię o kosmetykach oferowanych przez Producenta. Tak więc naturalną rzeczą (w obliczu nadarzającej się sposobności) jest sprawdzenie pozostałych produktów jakie znajdują się w "rodzinie" White Flower`s. Na pierwszy rzut poszło mydełko w płynie. Cudaczek jakich mało. Porównałabym je do mniamuśnego pupilka, maskotki. Zakochać się w nim to za mało, rozkoszować się nim i tkwić w tej bajce po wsze czasy, to jest to!... ale do rzeczy.
Kosmetyk zamknięty jest w plastikowej butelce, z moim ulubionym sposobem aplikacji w tego typu produktach: POMPKĄ. Czy jest wygodniejszy sposób aplikacji??? Nie, nie i jeszcze raz nie!
Zapach mydełka jest ciekawy i trudno jest go z czymkolwiek porównać. Kochani, to trzeba poczuć! Natomiast jego konsystencja przypomina mi (wybaczcie za porównanie) smarczki :-). Mydełko jest średnio gęste, ale gdy nałoży się je na twarz bądź inne partie ciała, ślizga się niczym filigranowa laleczka na ślizgawce - łatwo, lekko i bez oporów. W smarczanej konsystencji dostrzegam wielki plus - otóż tak długo spłukuje się ją z rąk/twarzy/innych partii ciała, że wszelkie nieczystości dnia codziennego nie mają z nim szans i zostają dokładnie zmyte. Skóra jest potem gładziutka. A gdy jeszcze ją dodatkowo nawilżymy, moi Drodzy - efekt jest zdumiewający!
Kosmetyk ten grzeszy, oj grzeszy swoją wydajnością. Używam go i używam, a on nie chce się skończyć!
Cudaczek nad cudaki! Mydełko nie pieni się a zmydla. Dobrze myje, rewelacyjnie oczyszcza i do tego pachnie tak niepowtarzalnie, że chce się go wciąż używać!
Jak ja to robię: codziennie rano i wieczorem naciskam pompeczkę (oczywiście w ciągu dnia również to mi się zdarza). Gdy już odpowiednia ilość mydła szczęśliwie wyląduje na mojej dłoni, rozpoczynam proces zmydlania produktu (pocierając dłoń o dłoń), najpierw dokładnie oczyszczam nim dłonie. Następnie zmydlona, "smarkowata" maź przy pomocy moich dłoni zaczyna otulać sobą moją twarz. I tak mazidełko pokrywa całą moją buźkę. Po takiej mydlanej kąpieli czas dokładnie spłukać buźkę i voilà - gotowe! Z pewnością nie zaszkodzi potraktować się potem kremem nawilżającym, bo buźka, bądź pozostałe partie ciała mogą zacząć odczuwać drobny dyskomfort - leciusieńkie napięcie skóry. Nadmienię, że jest ono o niebo mniejsze niż po zastosowaniu Czarnego Mydła. Cudaczek nad cudaki! Mydełko nie pieni się a zmydla. Dobrze myje, rewelacyjnie oczyszcza i do tego pachnie tak niepowtarzalnie, że chce się go wciąż używać!
Podsumowując: Kosmetyk znajdziecie w drogeriach. Cenowo bardzo przystępny. A do tego uniwersalny (do twarzy, dłoni i całego ciała). Można? Można!
Znacie kosmetyki White Flower`s?
P.S. Pozostałe produkty White Flower`s wręcz szokują swoim działaniem. Ale o tym w kolejnych postach :-).
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
WYNIKI WIELKANOCNEGO ROZDANIA
GRATULACJE
Smarkacz jest niezły :) już zapisałam go na listę zakupów :)) skąd Ty wzięłaś ten piasek? mieszkasz nad morzem??? :) na po czarnym mydle z nacomi aż tak ściągnetej skóry nie miałam ..najbardziej napiętą i ściągniętą miałam po Skin79 Homme Active Cleanser..wtedy nie obejdzie się bez maski nawilżającej tuż po ! buuziaki:**
OdpowiedzUsuń:-)) a to piasek kinetyczny - "zabawka" moich dzieciaków. Świetna sprawa, bo nie rozsypuje się, trzyma się "kupy" :-)) Kochaaanaaa, do morza to ja mam baaardzo daleko. :-) a Smarkacz wymiata :-))) Natomiast moja skóra po Czarnym Mydle szaleńczo zgrzyta :-))
OdpowiedzUsuńLubię firmę i chętnie poznam to mydło ;)
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt, niepozorny a jaki skuteczny.
UsuńPrzywołuje wakacje :)
OdpowiedzUsuńNo przyznam szczerze,że zaciekawił mnie ten produkt,ale już raz się zawiodłam na WF. Miałam od nich maskę błotna i bardzo mnie uczulała;(
OdpowiedzUsuńMoże tym razem przypadniecie sobie do gustu z White Flower`s.
Usuńod nich mam błotko i świetnie się spisuje, jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńPozostałe ich propozycje również zachęcają do wypróbowania :-)
Usuń