...a wszystko zaczęło się od błota... - czyli lecimy do Izraela!

(Foto:  www.samouzdrawianie.pl)
Spokojnie, to będzie podróż jedynie kosmetyczna. Kto z Was lubi taplać się w błocie? Zapewne odpowiecie, że nikt, no bo jaki dorosły lubi takie zabawy?! Matkom od razu staje przed oczami sterta zabrudzonych ubrań, a Ojcom - pomazane błotkiem ściany, które trzeba będzie znów malować. Gdybym jednak zapytała Wasze dzieci, młodsze siostry lub braci ( zwłaszcza w wieku wczesnoszkolnym) - odpowiedź byłaby zupełnie inna, bo ileż przyjemności można czerpać z takiej zabawy,  ach! W takim razie, może warto pójść za głosem dziecka i sprawdzić dobroczynne działanie błotka? A najlepiej, gdy pochodzi ono z Morza Martwego.
Dziś zapraszam Was w podróż na pogranicze Izraela i Jordanii, gdzie znajduje się wyżej wspomniane morze. A dlaczego morze zwane jest martwym? Bo stopień jego zasolenia jest tak duży, że żadne stworzonko, ani roślinka nie są w stanie w nim przeżyć. Ale my możemy "wyciągnąć" z niego coś dla siebie - BŁOTO.
I oto przedstawiam Wam...
Błoto z Morza Martwego - White Flower`s

Od ProducentaOryginalne błoto z Morza Martwego, pozyskane ręcznie, poddane procesowi suszenia na słońcu. Zachowuje wszystkie właściwości błota mokrego. Po otwarciu zawartość opakowania możesz zużywać stopniowo, przez dłuższy okres czasu.

Maska błotna z Morza Martwego: 
  • regeneruje, pielęgnuje i odżywia skórę,
  • oczyszcza i wygładza, pozostawiając skórę świeżą, matową i nawilżoną; 
  • pobudza krążenie krwi i metabolizm skórny
  • jest szeroko stosowana w ośrodkach SPA do zabiegów antycellulitowych i przeciw rozstępom
  • pozwala usunąć zmęczenie fizyczne i psychiczne
  • może być ważnym uzupełnieniem w terapii trądziku, łuszczycy, atopowego zapalenia skóry, egzem czy łojotoku. 

Skład/INCI: 100% błoto z Morza Martwego ("Maris Limus")
Pojemność: 500ml
Cena: ok 17zł (drogeria Rossmann)

Oto moje skromne zdanie: jego duża pojemność daje możliwość kilkunastokrotnego skorzystania z tego kosmetyku. Błotka używam praktycznie tylko na twarz (choć wskazane jest używanie również na całe ciało), więc mam go jeszcze sporą ilość. Kosmetyk sprawdza się w nagłych wypadkach. Gdy czuję, że moja skóra zaczyna być "ociężała", "zatruta" codzienną egzystencją. Wtedy maseczka myk na skórę i całe "zło" spływa, znika.

Jak ja to robię (maseczka na twarz):  rozrabiam sproszkowane błotko...



Wystarczą 3-4 małe łyżeczki proszku i kilkanaście kropel wody (mineralnej, bądź przegotowanej). No właśnie, a co to jest te "kilkanaście kropel" wody? 



Otóż...wszystko zależy od tego jaka konsystencja będzie Was satysfakcjonować - najważniejsze, aby nie ściekała, bo co nam po maseczce, która usilnie pracuje nad tym, żeby sukcesywnie spłynąć z twarzy/ciała? Maseczka ma się trzymać skóry choćby nie wiem co! I robić swoje.



Gdy już uporam się z odpowiednimi proporcjami, nakładam maseczkę na twarz, omijając okolice oczu.

Jak widzicie, czasem, pomimo mieszania mikstury łyżeczką, pozostają drobinki, ale starajcie się wymieszać ją do gładkiej konsystencji. I taką maseczkę trzymam ok 10 minut, modląc się, by w tym czasie nikt nie zapukał do moich drzwi ;-). Jeśli posiadacie tłustą cerę, dobrze jest potrzymać maskę na skórze aż do całkowitego wyschnięcia. UWAGA !!! Gdy już nałożycie maseczkę, skóra może po chwili szczypać. To nic! Wtedy jest pewność, że błotko działa. Po tym czasie zmywam maseczkę ciepłą wodą. A gdy ją szczęśliwie zmyję, skóra jest lekko zaczerwieniona (zaczerwienienie znika po krótkiej chwili). Efekt? Po całym zabiegu twarz jest porządnie oczyszczona i zmatowiona, wszelkie niedoskonałości zostają zgaszone. Skóra jest wygładzona, wręcz wyszpachlowana i aż prosi się o użycie kremu do twarzy - obecnie używam Norel, Krem żurawinowy rewitalizujący (opinia niebawem na moim blogu). Taką dogłębnie oczyszczoną buźką cieszę się przez calusieńki tydzień. Po tym czasie, jeśli sytuacja tego wymaga, powtarzam zabieg. Nie ma sensu powtarzać zabiegu częściej niż raz na tydzień, ponieważ może to spowodować nadmierne wysuszenie skóry.


Znacie już zalety błota z Morza Martwego, pora na minusy. Dopatrzyłam się tylko jednego minusa - błotko jest w proszku, więc muszę się zebrać w sobie, by wyklepać odpowiednią konsystencję maseczki. Choć jest to kwestia dyskusyjna, bo to co jest dla mnie wadą, inny potraktuje jako zaletę. Jest jeszcze jedna rzecz, przez którą biję się z myślami, czy zaliczyć ją do wad czy zalet, czyli szczypanie po chwili od nałożenia mazi na twarz, ale czy rzeczywiście to uczucie może być minusem? Skoro szczypie to działa.  

Podsumowując Błoto z Morza Martwego - White Flower`s warto mieć na swojej półce kosmetycznej, choćby ze względu na jego ekspresowe działanie względem wszelkich nie doskonałości oraz matowienie. Maseczka pobudza krążenie krwi. Cera staje się promienna i odżywiona. 

A czy Wy posiadacie takie błotko w swojej kosmetyczce? A może używaliście go na ciało? Czy efekty również są zadowalające?

N-jak-Natura

Znajdziesz tu recenzje znanych i mniej znanych kosmetyków naturalnych. Receptury, dzięki którym możesz w prosty sposób stworzyć własny kosmetyk.

Related Posts: